wtorek, 22 kwietnia 2014

Bunkry - blokhauzy w Tomarynach-obiekt zabytkowy.

Tematy bywają męskie, żeńskie a czasami też nijakie. Jaki ten będzie? Mam nadzieję że na tyle ciekawy że nim nie zanudzę. Choć jest bardziej dla miłośników militariów i dawnych fortyfikacji to myślę, że temat zainteresuje różnych pasjonatów i ludzi ciekawych świata. Paradoksalnie czas podnosi wartość zabytku a z drugiej strony jego upływ degraduje go rok za rokiem. Z naszymi bunkrami czas obszedł się w miarę łaskawie i choć już pozbawione wielu cennych elementów i tak są one w najlepszej kondycji technicznej spośród kilkudziesięciu, jakie istniały kiedyś w naszym regionie. Piszę naszymi, bo są po sąsiedzku, zaledwie 250 metrów od nas, w dół rzeki.

.
Bunkry od strony południowej
Bunkry mają formę dwóch czterokondygnacyjnych wież, które miały za zadanie ochronę linii kolejowej i mostu na Pasłęce. Niemal bliźniacze, choć niższe i poważnie zdewastowane są w Samborowie przy moście na Drwęcy. Jak już wiemy gdzie są, to możemy wejść do środka. Solidne pancerne drzwi ktoś podprowadził już dawno, dlatego dzień "otwartych drzwi" jest tu codziennie - taka u nas gościnność!. Imponujące blokhauzy (Block i Haus - blokujący dom) powstały w latach 1897-1902. Dwie wieże po obu stronach torów połączone są podziemnym przejściem (poterną) w którym umieszczone są otwory strzelnicze w kierunku rzeki. Pod nasypem kolejowym znajduje się sporych rozmiarów komora która z pewnością służyła jako magazyn i pomieszczenie mieszkalne dla załogi bunkrów. Na końcu korytarza były obudowane żeliwne toalety, zniszczone przez złomiarzy. Zapewne ich łupem padły też wspomniane drzwi a także pancerne zasuwy otworów strzelniczych, barierki i schody pomiędzy piętrami. Bunkry od środka są pobielone wapnem. Przetrwały na ścianach kierunkowe nazwy miejscowości Thomareinen (Tomaryny), Biessellen (Biesal), Dittrischwalde (Gietrzwałd), Hermsdorf (Cegłowo), Bahngeleis (tor kolejowy), Passargenthal (Dolina Pasłęki) - przed stu laty tak nazywał się przysiółek Gietrzwałdu, a teraz to nasze siedlisko i urokliwa także w realu nazwa naszej ulicy. Napisy miały zapewne pomóc załodze w orientacji i ułatwiać przegrupowania obrońców podczas walki.

Od lewej: wnętrze z przykładem jednego z wielu napisów, rzut na kondygnacje i wspomnienie po toaletach...

Nietrudno sobie wyobrazić huki strzałów, jęki rannych, gryzące w oczy kłęby dymu od wystrzałów karabinowych i armatnich, ograniczony dostęp naturalnego światła, słabą wentylację i mizerne oświetlenie z lamp naftowych. Tak mogło być, ale czy tak było? Nie ma dowodów na to, że bunkry odegrały jakąkolwiek rolę militarną. Raczej działania frontowe je ominęły, choć mogły być nie lada barierą dla wrogich wojsk. Położenie bunkrów, otwarty widok na okolicę, zasieki na podejściu i spora siła ognia to nie żarty... . Załogę na wypadek wojny stanowiły dwa plutony żołnierzy uzbrojonych w karabiny Mauzer, 6 karabinów Maxim (dla nich są niższe i szersze okienka strzelnicze). Na każdej z wież było po jednej kopule F.L.P. 90 krótko lufowych szybkostrzelnych (25 strz./min) działek Grusona. Kilka danych technicznych: kaliber 53 mm, zasięg od 400 do 3200 m, załoga dwóch ludzi i do tego podający amunicję. Kopuła miała grubość 40 mm i obracała się o 360 stopni. Całe działo umieszczone było w stalowym walcu grubym na 25 mm. Waga tego cacka to 2250-3100 kg.

Tak wyglądały działa Grusona (tu w wersji mobilnej).

Działa, choć uszkodzone i zdewastowane przetrwały dwie wojny światowe, jednak nie przetrwały sprytnych działań pewnego "miłośnika" militariów. Dnia 18 sierpnia 1997 zabrano bunkrom to, co było w nich najcenniejsze. Za zgodą dyrekcji kolei i przyzwoleniem wojewódzkiego konserwatora zabytków ekipa eksploratorów zdemontowała działa niby do konserwacji, niby miały grać w filmie, niby ... . Jedno znalazło swoje miejsce w Millitarhistorischen Museum w Dreźnie, drugie w Dreicklandmuseum w Heitersheim. No cóż, było zamówienie ... . Dobrze, że są w muzeum, szkoda że nie w polskim. Podobno jedno z samborowskich działek jest w filii Muzeum Wojska Polskiego w forcie IX - Czerniaków (a Olsztyn to niby złe miejsce?), o drugim słuch zaginął. Ten sam sprawca, podobny proceder, potem dochodzenie, podobno sprawa w sądzie, konserwator wyleciał z pracy i co z tego wszystkiego wynika? Nic. Czyżby mała szkodliwość społeczna? Przykre, że nie ma u nas w kraju szacunku i dbałości o obiekty dziedzictwa kultury materialnej. Dobrze jednak, że jest coraz więcej zapaleńców i pasjonatów którzy interesują się takimi obiektami. Może oni podsuną pomysły na sensowną ochronę. Wójt gminy Gietrzwałd myśli o wykorzystaniu programów unijnych. Gmina wykasza drogę, czasem ona sprząta, czasem ja. Ostatnio postawiliśmy z Grazią strzałkę kierunkową.
To drobne działania, ale od czegoś trzeba zacząć. Życzę fajnych wrażeń podczas zwiedzania tomaryńskich wież, zwanych także biesalskimi bunkrami (nawiązanie do najbliższej stacji kolei żelaznej). Jak zwał tak zwał, byle były nasze i istniały tu jeszcze długo!

A. i trochę też G. (:))         Kontynuacja tematu w poście z 5 sierpnia

3 komentarze:

  1. Ciekawe miejsce i interesujący opis.

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłem, zwiedziłem... polecam amatorom twierdz i umocnień.

    tataminiakus.

    OdpowiedzUsuń